poczytam ci, mamo
nie ma to jak szelest przewracanych kartek
przecież to szum wiatru w liściach aralii mandżurskiej
może policzki wymierzane falą burtom na przystani
taniec leciwej pary za orient expressem
a może tylko chichot celulozy łaskotanej przez palce
mlaśnięcie języka przed następnym rozdziałem
niecierpliwe szuranie mesztów właściciela domu
i to szklenie się oczu na myśl o ostatniej kartce
Templum
wierzę, że na początku były usta
dym z papierosa unosił się nad gazetą
szanowny panie Bruegel
malarstwo? to zwyczajna zdrada słowa
podkolorowana wymowna cisza
pod koniec człowiek odnawia freski
Wielkiej Wytwórni Kijów Do Mrowiska
wyciekanie wina przez dziurę w boku
rozmazana ślina, odrzucony kamień
oto krzyż, a może zwykła litera T
Komentarze