genesis
za górami, za lasami
napisano w Biblii, że
jestem potomkiem mordercy
a co dziwniejsze
mój przyjaciel, kochanka, sąsiad
również mają krew na rękach
mówi się: trudno, to rodzinne
na szczęście nie mam brata
W I E M
flakon i róża
wiem, że kiedyś
płatki pomarszczą się
uwiędną liście
kolce zostaną ostre
by uczepić się świata
ciasta naszego powszedniego
między bankiem a kościołem
jest taki bar mleczny tam
stara władkowa lepi pierogi
potem w domu różaniec
wiecznie sprzedaje za bezcen
swoje linie papilarne
sam na sam
ze sobą dopijam
co było nawarzone
ruchome piaski
w przeciągu paru lat
wywietrzały z głowy
szukam zaułka
wicher za szybko mi wypala
ostatniego papierosa
pod zębem czasu
nikt za nas nie skończy
połówki z setki
tu gdzie jesteśmy
każdy marzy by zacząć
setkę z połówki
na pohybel kalendarzom
i innym
przedmiotom na ścianie
MOŻE
może mi powiesz
jak to jest
umrzeć dla kraju
płakać z honorem
może w zamian
podam ci przepis na
kawałek uśmiechu
jak nie stłuc lustra
na siedem lat
***
starzy opowiadają
że gdy śnieg prószy
to anioły wietrzą pierzyny
gdy deszcz pada to płaczą
pewnie jeśli grad leci
niebieszczaki polują na mole
może to głupoty lecz
łezka w oku rośnie
śnieg robi się bardziej święty
deszcz łaskawszy dla ludzi
a i mól nie taki straszny
kobieta
pytasz mnie
dlaczego usycha paprotka
dlaczego wszystko się kończy
wiem, że
nie chodzi o odpowiedzi
dobrze już
chodźmy do łóżka
kilka słów na temat
czy poeta jest potrzebny
by przedstawiać
wszechstronność błyskawic
lub drapieżność wiatru
żywioły same sobie poradzą
przydałaby się recenzja
ciszy pustki dłoni
czasem nieobecności
mechanik każe regularnie zmieniać olej
zaparłem się przeszłości trzy razy
oddycham na bieżąco
za przyszłość chętnie się napiję
a wieczność - oleję
nieodwracalni
nie chcę by było ci smutno ale
woda nie wróci do źródła
kobieta nie będzie dziewczyną
słowo-kamień dołoży się do muru
no i teraz siedzisz człowieczku
na tej kurwa wisience i myślisz
że jutro zacznie wszystko od nowa
Jazzmine
koncert na wróble
i okiennicę
struny z bielizną
jazz wspina się po uchu
wiotka szesnastka
puka taktownie
drży jaśminowa nuta
czy to sukienka
czy raczej dźwięki
***(ta ziemia, to życie)
jest jeden bóg ogrodowy
ławka stworzona na obraz
i podobieństwo tronu
człowiek w ogrodzie oddycha
dobrze mieć jeszcze kogoś
z kim można pomilczeć
gdy zapyta o cel
zawsze da się zrzucić winę
na żywioły
roz prasowany dres
ty se tu prasujesz
a tu piszom że na
te fał pe cool tura
grajom psy pasikoskiego
z kim?!
z psami kórwa pawłowa
twoja vizja widzenia kultury
schodzi na psy
masz tu na nowe żelasko
i sie orientuj
ramona
"kiedyś byłem"
dzień mojej śmierci
został już ustalony
czy będzie to wypadek
czy nieuleczalna choroba
może morderstwo
jako zainteresowany
gmatwałem się w domysłach
nikt nie chciał powiedzieć
miałem nadzieję na starość
teraz wiem, że to było fair
Buk
od przecinki
wzdłuż błota
wznosimy leśną ciszę
do ciebie panie
światowidzie połonin
młynów wodnych
i chleba naszego
nie skąp nie pleśniej
bo to jakoś tak
nie po pogańsku
daj nam buczyny
w dolinach naszych
na wieki lub do jutra
zdrowia
bardziej cudnie
pytają się ludziska
czemu ty taki-owaki
nie pójdziesz do kościoła
a co ja bym tam robił
przeliczał cegły
nie wciąga kadzenie
grzebanie po kieszeniach
odmawianie sobie milczenia
pytają się ludziska
czemu ty taki-owaki
leziesz do lasu
przecież tam tylko drzewa
wsłuchuję się przyglądam
lubię towarzystwo istot wyższych
pomilczeć wymownie
patrzcie - cud nastał
pierwszy śnieg